PiS chce rozwalić niezależne media. Dekoncentracja oznacza koniec wolności słowa
Skok PiS na media
Załóżmy, że Prawo i Sprawiedliwości z Solidarną Polską i Porozumieniem w końcu przystępują do zapowiadanej od kilku lat tzw. dekoncentracji mediów. Zakładając, że – jak można wnosić z ostatnich wypowiedzi polityków prawicy ‒ przyjmują projekt odzwierciedlający jeden do jednego przepisy francuskie. Załóżmy, że ustawa zostaje przyjęta przez parlament, podpisana przez prezydenta i wchodzi w życie. Przedstawiamy krajobraz po bitwie – obraz polskiego rynku mediów przerobionego na modłę francuską.
We Francji przepisy antykoncentracyjne zapisano w ustawie audiowizualnej. Dokument pochodzi z 1986 r. Najszczegółowiej reguluje rynek naziemnej telewizji oraz radia, gdyż te media korzystają z dobra rzadkiego, jakim są częstotliwości. Ustawa dotyczy największych telewizji z naziemną koncesją ogólnokrajową. Takich, których udział w całkowitej widowni w kraju przekracza 8 proc. Maksymalny pakiet udziałów lub akcji takiej stacji to 49 proc. Więcej nie wolno posiadać.
W Polsce próg 8 proc. udziału w rynku przekroczyła cała tzw. wielka czwórka, tj. Polsat, TVN i obie główne anteny Telewizji Polskiej. Tej ostatniej przepisy antykoncentracyjne nie będą jednak dotyczyły. W razie przekroczenia 8 proc. przez telewizję w ciągu roku trzeba będzie albo sprzedać większość udziałów w stacji, albo obniżyć jej udział w krajowej widowni.
Większość nadawców ogólnopolskich nie poprzestała na jednym kanale naziemnym. Po dwie i więcej takich stacji posiadają: Discovery TVN (4), Grupa Polsat (6), jej spółka z Grupą ZPR o nazwie Spektrum TV (2), Telewizja Puls (2) oraz Kino Polska (2). Francuski model oznaczałby, że pierwsza firma straci trzy koncesje, druga pięć, pozostałe po jednej.
Źródło: gazetaprawna.pl